Geoblog.pl    michalfutyra    Podróże    Tajemnicze miasta Azji Południowo - Wschodniej    Bangkok - Zacznijmy od początku
Zwiń mapę
2011
23
wrz

Bangkok - Zacznijmy od początku

 
Tajlandia
Tajlandia, bngkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4633 km
 
Od przedmieścia pociąg toczył się powoli, trochę od niechcenia, przeskakując z jednego toru, na drugi. Niechybny znak zbliżającego się serca Bangkoku – miejskiego dworca. I jednocześnie ostatni przystanek w miesięcznej podróży. Tutaj się zaczęła i tutaj również miała się zakończyć.

Nigdy nie przestanie mnie fascynować widok przesuwający się za oknem wagonu. Mówi o kraju więcej, niż niejedna uczona książka, czy wypowiedź specjalisty. Jeśli chce się poznać prawdziwe oblicze odwiedzanego miasta, należy do niego przybyć koleją. Bez maski czystości i porządku lotnisk. Ukazujące wszystko to, czego nie chcą oglądać weekendowi turyści. Pozbijane z desek, blachy i tektury domki biedoty, a w tle wysokie, mające świadczyć o rozwoju i sile gospodarczej Tajlandii, wieżowce. Ludzkie wraki błądzące nad ranem w okolicach torów, przeszukujące śmieci, wyrzucane z wagonów. Niewielkie sklepiki, wciśnięte pomiędzy betonowe blokowiska. Watahy bezpańskich psów wałęsające się w zakamarkach, do których nawet ludzie boją się zapuszczać. Widok przygnębiający i jednocześnie przesadnie prawdziwy.

Współczesny charakter Tajlandia zawdzięcza trzem czynnikom: rodzinie królewskiej, buddyzmowi i kolei. Pociągi budowały potęgę państwa. Zawsze punktualne co do minuty. Docierały w najdalsze zakątki państwa, transportując tony materiałów budowlanych, żywności i niezliczone rzesze robotników. Składy pasażerskie czyste i utrzymane w nienagannym stanie. Pilnowane przez policjantów i umundurowanych niczym regularne wojsko, kolejarzy.

Przedziały pierwszej, drugiej i trzeciej klasy – wszystkie pełne ludzi i gwaru. Rozbieganych dzieciaków i drobnych handlarzy. Wypchane tobołkami i pakunkami. Skład restauracyjny zadymiony i zapraszający gości nieustannym postukiwaniem butelek z piwem „Singha”. Przy ladzie wysoki, uśmiechnięty kelner, obiecuje dodatkową porcję ryżu do obiadu. Oczywiście za niewielką dopłatą, która trafi do jego kieszeni. Okna pootwierane na oścież, żeby dać odrobinę wytchnienia.

Pociągi długodystansowe niczym fascynujące, małe, poruszające się po szynach miasteczka. Niestety coraz rzadziej wprawiane w ruch. Rolę kolei zaczęły z czasem przejmować samoloty oraz transport samochodowy. Coraz bardziej zapominana, broni się dzisiaj niskimi cenami biletów i względną wygodą podróży.

Myśląc o szpetnym obliczu Bangkoku, przypomniał mi się krótki artykuł, który jakiś czas temu pojawił się w prasie, wywołując spore zamieszanie wśród mieszkańców miasta. „Jeśli globalne ocieplenie i wzrost poziomu wód na świecie będzie postępował w dotychczasowym tempie, Bangkok w 2050 roku zniknie pod wodą” – ostrzegał autor, cytując raport ekspertów z Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD.

Jeszcze tego samego dnia narodziła się gorąca debata w mediach. Dziesiątki polityków, naukowców i myślicieli wypowiadało opinie. Jedni przyjmowali przygnębiającą informację z iście buddyjskim spokojem. Drudzy wyśmiewali i obiecywali, że apokaliptyczna wizja z pewnością nigdy się nie urzeczywistni. Jeszcze inni ogłaszali, że bogowie chcą w ten sposób zesłać na miasto zasłużoną karę za długie lata zgnilizny moralnej i odejścia od uświęconych zasad poprawnego życia.

W całym potoku słów, znalazła się dwójka architektów, którzy zaprezentowali ideę tak nierealną, że aż fantastycznie ujmującą. „Zgoda. Jeśli miasto ma zniknąć pod wodą, to na jego miejsce stwórzmy coś zupełnie nowego i niepowtarzalnego. Zbudujmy pływające miasto. Miasto przyszłości. Wetropolis” – ogłosili Ponlawat Buasri i Songsuda Adhibai – „Stwórzmy sieć pływających wysp, unoszących się na powierzchni wody. Połączone kładkami, mostami i przęsłami. Bez samochodów. Zgodnie z naturą i azjatycką filozofią życia w harmonii z otaczającym światem”.

Pomyślałem, że jeśli gdziekolwiek taka idea jest możliwa do zrealizowania, to tylko tutaj. W Azji. Zatopić przeszłość. Całą brzydotę Bangkoku. Jej odrażające oblicze. Pozwolić, aby wszystkie złe duchy poszły na dno i przestały męczyć mieszkańców. Stworzyć coś zupełnie nowego. Niemożliwe przekształcić w jak najbardziej realne i powiedzieć: „A teraz zacznijmy od początku”.

P.S. Przejechałem ponad cztery tysiące kilometrów. Odwiedziłem cztery kraje. Poznałem wielu fascynujących ludzi. Zobaczyłem miejsca, które zapierały dech w piersiach. Podążałem śladami Tiziano Terzaniego, chcąc się przekonać ile pozostało z Azji, którą opisał. Pozostało niewiele. I tak jest dobrze. Wszystko musi się zmieniać. Taka kolej rzeczy. A rozpoczęta podróż, musi dobiec końca. Dziękuję wszystkim za czytanie bloga i za miłe komentarze. Mam nadzieję, że niedługo wyruszę w kolejną wyprawę, a swoimi przemyśleniami będę mógł się podzielić z czytelnikami. Pozdrawiam.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-09-25 18:08
To ja bardzo dziękuję za tak wspaniałą wędrówkę po Azji Południowo-Wschodniej .
Fantastyczny styl ...pozazdrościć a każda opowieść to kolejny rozdział pięknej książki !
Może dodane zostaną zdjęcia ...zapytam nieśmiało ? , pozdrawiam i życzę kolejnej wyprawy .
 
Michał
Michał - 2011-09-25 20:03
Dziękuję za komplementy:) Zdjęcia postaram się dodać jak najszybciej.Pozdrawiam
 
agnieszkarzeszow
agnieszkarzeszow - 2012-07-19 02:19
Słysząc o Panu tak wiele nie mogłabym tego nie przeczytać…
Odkrył Pan przed czytelnikiem rąbek tajemnicy danego miejsca, sprawiając, że staje się ona czymś więcej niż tylko zapisem przygód z podróży po Azji Południowo-Wschodniej.
Pozwolił Pan czytelnikowi przenieść się myślami w dane miejsce, poczuć smak przygód, usłyszeć szum wody, szept historii, poznać ludzi mających wewnętrzną siłę, przespacerować się pomiędzy ciasnymi straganami…
Piękna podróż.
Pozdrawiam serdecznie
 
 
michalfutyra
Michał Futyra
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 18 komentarzy18 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0